Statystyki

sobota, 16 czerwca 2012

Ucieczka

Rano obudziłam się dalej z bolącą pupą po spotkaniu z pasem. Pomyslałam: to dziwne że wczoraj nikt nie kapnął się ze telewizor jest zepsuty... Chyba nikt go nie włączał... Ale stwierdziłam ze nie będę nic o tym mówić tylko po szkole ucieknę...
Miałam zamiar pojechać na wieś do babci. Wyciągnęłam wszystkie swoje pieniądze ze skarbonki, spakowałam sie do szkoły i poszłam. Po lekcjach zamiast do domu poszłam do autobusu by pojechać na dworzec. Chodziłam po dworcu i szukałam autobusu który jedzie do Warszawy. Gdy tak chodziłam podszedl do mnie policjant i zapytal gdzie są moi rodzice i co robię sama na dworcu.
Zaczęłam opowiadać że rodzice poszli kupić bilety a ja czekam bo mamy jechać do babci. Jakoś policjant mi nie uwierzył i wziął mnie za rękę i powiedział żebym go zaprowadziła do rodziców. wtedy chciałam mu sie wyrwać i uciec. Nie udało się. Mocno mnie trzymał i już wiedział że wcale rodzice nie poszli kupować biletów. Zaprowadzil mnie na komisariat i powiedzial:
- Albo mi podasz telefon do rodziców albo wyslę cie do poprawczaka a tam już sobie poradzą z takimi jak ty.
Wystraszyłam sie bo myslałam ze mówi prawdę i podałam telefon do domu.
Za pół godziny na komisariacie pojawil sie tata. Widząc jego minę wiedziałam już że będzie ciężko.
- Dziękuję za przypilnowanie mojej córki. Myślę że jak tak dalej będzie to postaram się umieścić ją w domu poprawczym.
- Służę pomocą - odpowiedzial z uśmiechem policjant.
- A my porozmawiamy po drodze do domu - usłyszałam. - Idziemy!
I w tym momencie tata zlapał mnie za ucho przy policjancie i wyprowadził do auta. W ciszy dojechalismy do domu. Gdy wysiadlam tata znowu mocno ściskając moje ucho wprowadzil mnie do domu mówiąc:
- Teraz kara będzie większa i bolesna.
Pomyslałam że dowiedzial sie pewnie ze wczoraj zepsulam telewizor i powiedzialam:
- Ale ja nie chciałam....
- Czego nie chciałaś?!!!
- zepsuć telewizora... - wyszeptałam
- Jakiego znowu telewizora. Telewizor nie jest zepsuty. Kara bedzie większa za twoją ucieczkę!!!
i w tym momencie rozpłakałam się... Lepiej było powiedzieć mamie wczoraj. Sprawdziła by telewizor i nie musiałabym uciekać... a tak lanie będzie większe.
- przepraszam... prze... przepraszam... - łkałam.
Nic to nie pomagało... tata zaprowadzil mnie do gabinetu i zamknął drzwi.
- Ściągaj spodenki! krzyknął.
Bez słowa zrobiłam co kazał nie chcąc pogarszać i tak już złej sytuacji.
Na krzesło!
oparłam sie i w tym momencie poczułam jak na moją pupę spadają razy ale boleśniejsze od paska. Nie widziałam czym mnie tata bije ale czułam straszne smagnięcia na pośladkach. Dostalam 10 razy i zapowiedź: to na rozgrzewkę.
Wstałam i zobaczyłam ze tata trzyma w reku rózgę. To nią mnie bił. dotknęłam pośladków. Były gorące.

2 komentarze: